Mój pierwszy bieg górski [Mikołaj]

Debiut w biegu górskim opisuje Mikołaj Stróżniak, członek For Run Teamu. 

Miłego czytania ;)

Opiszę Wam moją pierwszą przygodę biegania po górach. W zeszłym roku dowiedziałem się o Festiwalu Biegowym w Krynicy Zdrój od swoich znajomych, którzy startowali tam w biegu górskim na 36 km. Po ich relacji z biegu pomyślałem, że ja też chcę tam wystartować. Gdy zaczęły się zapisy na kolejną edycje Festiwalu Biegowego w Krynicy długo się nie zastanawiałem… W tym roku Festiwal Biegowy trwał od 11 do 13 września.  Do Krynicy wybraliśmy się fajną paczką:  ja z żoną Marianną, znajomi Grzegorz z Paulina oraz ojciec Grzegorza, Pan Ksawery. Ja, Grzegorz i Paulina startowaliśmy w biegu górskim na 34 km, a Pan Ksawery na 10 km i 15 km, Marianna była natomiast fotoreporterką.

Podróż z Poznania do Krynicy zajęła nam niecałe 11 godzin. Najpierw jechaliśmy 8 godzin pociągiem do Krakowa, gdzie następnie przesiadaliśmy się na autobus do Krynicy. Z racji tego, że nasza podróż odbywała się w nocy i jechaliśmy kuszetką, która nawet była wygodna, rano gdy dojechaliśmy na miejsce byliśmy wypoczęci i pełni sił na przygodę z górami.

Po zapoznaniu się z okolicą, Grzegorz zaproponował wspólny trening, podczas którego mieliśmy przebiec końcówkę trasy naszego biegu górskiego. Nasza trasa była bardzo wymagająca.  Moje pierwsze myśli – „co ja tu robię, czy ja na pewno dam sobie radę?”. Zacisnąłem zęby i próbowałem dorównać drużynie kroku.

Start biegu na 34km mieliśmy w sobotę o godzinie 12:00. Z samego rana zacząłem się już denerwować, głupie myśli przychodziły mi do głowy, zastanawiałem się czy dam sobie radę no i nie chciałem zawieść mojej żony. Pocieszała mnie, że będzie dobrze, że sobie poradzę, ale i tak chciałem żeby była ze mnie dumna. Odzywało się we mnie męskie ego. Z Krynicy wywieźli nas autobusami do Piwnicznej Zdrój gdzie dołączaliśmy do zawodników, którzy biegli już na 64 km i na 100 km. No i stało się… Stoję na starcie i słyszę 3,2,1 i strzał… Wystartowaliśmy! U mnie adrenalina tak działała, że miałem tyle mocy, iż myślałem, że nic mnie nie zatrzyma. Gdy zaczęliśmy podbiegać już nie było mi tak wesoło, czekałem tylko kiedy będę mógł zbiegać i trochę odpocznę. No i się doczekałem – pierwszy zbieg… Wtedy zacząłem się zastanawiać co jest lepsze: wbieganie czy zbieganie.

12006152_1012333272150412_4726311520136648916_n

Na trasie czekały mnie dwa punkty odżywcze: pierwszy znajdował się przy Hotelu Wierchomla, a drugi przy Schronisku Bacówka nad Wierchomlą. Punkty odżywcze były bardzo dobrze zaopatrzone i każdy mógł tam znaleźć coś dla siebie. Były banany, pomarańcze, cukier, czekolada, rodzynki, woda, izotonik, a nawet cola. Widoki są nie do opisania, momentami zapierało mi dech w piersiach. Na trasie pozwalałem sobie robić krótkie przystanki, nie po to by odpocząć, ale po to by nacieszyć oko widokami i zarazem porobić trochę zdjęć na pamiątkę. Miałem również ciężkie chwile. Gdy pojawiała się tak zwana ściana, spoglądałem na obrączkę na prawej ręce i myślałem o mojej żonie Mariannie, która czekała na mnie na mecie. To mi pomagało. Tak mijały kilometry. Im bliżej byłem mety, tym bardziej zaczynały dokuczać mi skurcze łydek i bóle stóp. I tu nagle słyszę jakiś głos… Nadwyrężam słuch i okazuje się, że to głos spikera. Od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy, bo dobiegające mnie głosy zwiastowały wkrótce metę. Super! Jeszcze szybki telefon do żony, że zaraz będę finiszował. Ostatni zbieg, już tylko metry dzieliły mnie od mety i słyszę: MIKOŁAJ DAJESZ!!! Widzę Mariannę, Pana Ksawerego i ostatnią prostą, z upragnioną metą. Aż tu nagle podbiega do mnie Marianna, bierze mnie za rękę i mówi do mnie „dajesz misiek”. Ja kompletnie zdziwiony, ale jednocześnie szczęśliwy, poczułem jakby mnie ktoś w tyłek kopnął i znowu dodał energii.

12046741_907413832627891_6930097629185108185_n

Mijamy razem kibicujących Grzegorza i Paulinę. Udało się! Meta razem z żoną. Moje pierwsze myśli na mecie: jaki kolejny bieg górski lub ultramarton pobiec. Festiwal Biegowy oceniam na sześć plus. Każdy by tu znalazł jakiś bieg dla siebie. Przez te trzy dni odbyło się mnóstwo biegów, zaczynając od biegu na 1 km, a kończąc na biegu na 100 km. Bieg na 34 km był bardzo dobrze oznakowany, nie sposób było się zgubić. Jego trasa była bardzo wymagająca, ale piękne widoki rekompensowały wysiłek, który trzeba było włożyć w jej pokonanie. Oprócz olbrzymiej ilości biegów, które odbywały się w ciągu tych trzech dni, można było wziąć także udział w wielu wykładach o bieganiu, które prowadzone były przez osoby związane z tym sportem.

W końcu nadszedł dzień powrotu. Z Krynicy Zdrój wyjeżdżaliśmy z uśmiechem na twarzy i z miłymi wspomnieniami. Chciałbym podziękować Grzegorzowi, Paulinie i Panu Ksaweremu za wspólny wyjazd, oraz Mariannie która we mnie wierzyła. To jest prawdziwa drużyna, zwana FOR RUN TEAM!

A na koniec powiem Wam jedno – dałem radę! Hura!!!

Comments are closed.