Kajakiem po Odrze

Tym razem nie o bieganiu, a o pływaniu. Tak o pływaniu, i to kajakiem ;)

Na zaproszenie Red Bull’a wybrałem się do Wrocławia na zawody kajakowe Red Bull Wiosłem po Odrze. Oprócz tego zaproszony zostałem do udzielenia wywiadu w TVN24, oczywiście na temat biegu Wings for Life World Run. 

Zacznijmy jednak od początku…

Wyjechałem wraz z Pauliną po południu w piątek. Wieczorem dotarliśmy do hotelu, gdzie się zameldowaliśmy i następnie ruszyliśmy w miasto. Poszliśmy coś zjeść i pokręcić się po starówce. Nie miałem pojęcia, że Wrocław jest taki piękny!

2014-10-04 07.43.41W sobotę wybrałem się przed śniadaniem na trening. Miasto powoli budziło się do życia. Dzień zapowiadał się na bardzo ładny. Tak też było. Cały dzień świeciło piękne słońce ;)

Po śniadaniu spotkaliśmy się z Izą, z którą kontaktowałem się w sprawie wywiadu i zawodów kajakowych. Razem poszliśmy do siedziby TVN. Chwilę zajęło nam jej znalezienie, ale udało się. Weszliśmy do środka. Po przywitaniu się z pracownikami usiedliśmy, czekając aż nadejdzie pora wywiadu. Po chwili zmieniłem wygodna kanapę na krzesło w oknie ;) Za moimi plecami rozciągał się przyjemny widok małego rynku. 

Wywiad, a właściwie rozmowa odbywała się między redaktorem TVN24, Adamem Kleinem, którzy byli w Warszawie, a mną we Wrocławiu. Transmisja na żywo! Nikogo z wymienionych nie widziałem (nie miałem podglądu) tylko słyszałem w słuchawce. Na szczęście tym razem nie wysunęła mi się z ucha i wszystko dobrze słyszałem :)

Tak wyglądała rozmowa…

Wrocław TVN24

Mój komentarz do rozmowy.

Wbrew temu co mówił Adam nie miałem w biegu „tak łatwo”. Każdy kto przebiegł półmaraton, nie mówiąc już o maratonie, wie z jakim wysiłkiem trzeba się liczyć. A w biegu Wings for Life World Run nikt nie wie dokładnie ile kilometrów przebiegnie. To jest zarazem piękne ale i bardzo trudne.  Choć nie myślałem, że przebiegnę więcej niż 10 km nie znaczy, że dystans który pokonałem był niczym. Wygrałem wyścig bez praktycznie bezpośredniej rywalizacji. Ale czy to moja wina?

7090_720701511337923_2203306522052053106_nCzasem słyszę, że ktoś nie potrafiłby tak patrzeć w kamerę i rozmawiać. Też mi się tak wydawało dopóki nie spróbowałem ;) Najważniejsze, myślę, jest to by znać się na temacie, o którym mamy rozmawiać. Jeśli tak jest, to czego się bać? Kamera, czy mikrofon nie gryzą ;)

Po nagraniu materiału ruszyliśmy w stronę Odry, gdzie miały odbyć się zawody.

Start został zaplanowany na  godzinę 11:00. Mieliśmy więc jeszcze ok. godzinę luzu. Odebraliśmy pakiety startowe i kapoki (wyścig odbywał się w osadach dwuosobowych, startowałem z Pauliną). Przebraliśmy się w stroje startowe. Odebraliśmy kajak i poszliśmy go zwodować. Tak jak już wcześniej wspomniałem pogoda była wymarzona do tego typu zawodów!

„Zapoznaliśmy” się z kajakiem (ostatni raz siedziałem w takim sprzęcie chyba dwa lata wcześniej), ustaliliśmy taktykę (nie odpaść na pierwszym moście) i oczekiwaliśmy na sygnał startu. Bardzo fajny widok. Kolorowe kajaki skąpane 10665081_720703141337760_4227328679131165599_nw słońcu, błyszcząca się woda. Usłyszeliśmy pierwszy sygnał oznaczający przygotowanie do startu. Wszyscy startowali w tym samym
momencie, a że było 100 załóg i nurt rzeki znosił kajaki, nie było to takie proste.

Kolejny sygnał i ruszyliśmy!

Walka o znalezienie sobie dobrego miejsca, spory tłok i przepychanki. Po kilkuset metrach płynęliśmy już w komfortowych warunkach. Raczej nikogo nie wyprzedzaliśmy i nikt nas nie wyprzedzał. Płynęliśmy w miarę możliwości równym tempem. Sporym utrudnieniem było płynięcie pod prąd Odry, szczególnie gdy przychodził czas na nawrotkę i zmianę kierunku. Choć nam się udawało  manewr wykonywać poprawnie, widzieliśmy załogi, które traciły sporo czasu i sił właśnie na tych fragmentach trasy. 

Płynęliśmy w okolicach 33 miejsca, czyli prawie łapaliśmy się do bardzo szerokiej 30 załogowej SAMSUNGczołówki. Powoli załogi odpadały i stawka wyścigu się kurczyła. Zaczęliśmy jeszcze bardziej przykładać się do wiosłowania. Przy jednym z mostów odparliśmy atak i utrzymaliśmy pozycję. Robiło się ciekawie, bo nie wiedzieliśmy jaki zapas załóg za nami jeszcze mamy… W pewnym momencie okazało się, że właściwie to nie mamy! Zaczęliśmy machać wiosłami jak opętani. Udało się nie odpaść dzięki wyprzedzeniu jednej załogi. Kolejny most i kolejna walka o przetrwanie. Niestety tym razem o jakieś pół metra przegraliśmy i odpadliśmy z rywalizacji. 

Przybyliśmy kajakiem do brzegu. Wysiadamy, stajemy na lądzie, ale mamy z tym problem. Przez ostatnią dobrą godzinę używane były praktycznie tylko ręce, a nogi tylko zapierały się o kajak. Teraz jak z waty, uginają się pod ciężarem ciała. Na szczęście już nie musieliśmy wyjmować sprzętu  z wody, zrobili to organizatorzy. Inaczej mogło by się skończyć na nieprzewidzianej kąpieli ;) 

 

Nasz kajakowy For Run Team zajął 34 miejsce na 110 załóg. Impreza bardzo fajna, sam pomysł zasługuje na wielkie brawa. 

Po osuszeniu się i przebraniu w suche rzeczy, zaczęliśmy wygrzewać się w słońcu. Ja nawet założyłem krótkie spodenki ;)

SAMSUNGNastąpiła ceremonia dekoracji. Zawody wygrała załoga w składzie Cezary Ostrowski i Piotr Markiewicz.  Choć rywalizacja oczywiście była, zawody miały charakter integracyjnego pikniku. Bardzo mi się to podobało.

Pełne wyniki Red Bull Wiosłem po Odrze.

Po ceremonii ruszyliśmy spacerowym krokiem w stronę hotelu. Weszliśmy na Wyspę Sportową, gdzie akurat był realizowany projekt społeczny, który zachęcał do udziału w nietypowych lub mało znanych grach i zajęciach sportowych. Zaczęliśmy od slakline. Bardzo fajna sprawa i przydatna także biegaczowi. Kolejny przystanek zrobiliśmy przy Lakross. Fajne rzeczy można robić przy pomocy piłki i kija z uchwytem ;) Stacji było wiele. Jednak głód zwyciężał i zmuszał nas do powrotu do hotelu. 

10690088_721455874595820_4858923473576405377_n1920086_721456167929124_6724473515545885387_n

Popołudnie oprócz jedzenia, wykorzystaliśmy na zwiedzanie Wrocławia. Jeszcze bardziej spodobało mi się miasto. 

Wieczorem jak i następnego dnia rano, nie miałem problemów z ruszaniem rękoma. Obawiałem się, że po takim nietypowym dla mnie wysiłku w dużej dawce, mogą pojawić się „zakwasy”.  Ku mojej radości nic takiego nie miało miejsca. I dobrze, bo za tydzień miam wystartować w maratonie.

Comments are closed.