Obóz w Szklarskiej Porębie

Na ten obóz czekałem długo. Jeszcze nigdy całej swojej wizyty w górach nie koncentrowałem tylko na bieganiu…

Piątek 13 lutego

SAMSUNGDo Szklarskiej Poręby pojechałem pociągiem. Bezpośrednie połączenie, choć trwa trochę długo, jest całkiem wygodną opcją. Na miejscu byłem o 14:00. Po wstępnym rozpakowaniu udałem się na pierwszy trening – 70 minut rozbiegania. Wykonałem je na Drodze pod Reglami. Było bardzo ślisko i trzeba było uważać na każdy krok. Jednak  nie przeszkadzało  mi to, by cieszyć się z pierwszego treningu w górach.

Po treningu i chwili odpoczynku udałem się na obiadokolację. Potem poszedłem do centrum Szklarskiej Poręby, gdzie odbywała się na żywo Lista Przebojów Radiowej Trójki, którą prowadził Marek Niedźwiedzki. Ponieważ, jeśli słucham radia, jest to właśnie Trójka, tym bardziej ucieszyłem się z nadarzającej się okazji. Tak właśnie zakończył się mój pierwszy dzień obozu.

Sobota 14 lutego – dzień zakochanych ;)

W górach jest (prawie) wszystko co kocham. Prawie, bo nie było ze mną Pauliny. A góry? Myślę, że mało komu trzeba tłumaczyć dlaczego je kocham ;)

2015-02-14 10.57.08Od soboty rozpocząłem cykl dwóch treningów dziennie. Na pierwszy ogień poszła wytrzymałość biegowa (WB), którą realizowałem w formie 4 minutowych odcinków. Ten dosyć mocny trening zrealizowałem na drodze przy kamieniołomie granitu karkonoskiego, rozpoczynającej się przy stacji PKP Szklarska Poręba – Huta. Nigdy wcześniej tam nie byłem, ale to co zobaczyłem bardzo mi się spodobało. Szeroka równa droga, wcale nie śliska, po bokach której wyznaczone zostały ślady dla narciarzy biegowych. Jej profil raczej należy do płaskich, choć znajdują się na niej łagodne podbiegi. Wybierając się na trening na tej drodze warto wybrać się albo ok. 9-10 godziny lub po 16 – inaczej możemy mieć problem z lawirowaniem między narciarzami.

Drugi trening  sprawności (SPR) zrobiłem, między innymi na przedszkolnym placu zabaw ;) Było trochę truchtu, gimnastyki i rozciągania. Spokojnie, bo na samym początku nie ma co szarżować ;)

 Tak minął pierwszy pełny dzień w Szklarskiej. Oczywiście oprócz treningów jadłem oraz spałem. Poobiednia drzemka to jest to! ;)

Niedziela 15 lutego

To był ten dzień, w którym wyjątkowo zrobiłem tylko jeden trening. Ale za to jaki. Wycieczka biegowa! To chyba najbardziej lubię, zwiedzanie i bieganie w jednym ;)

2015-02-15 10.47.26SAMSUNG

Wyznaczyłem sobie trasę, która prezentuje się następująco:

Szklarska Poręba – Wodospad Kamieńczyk – Szrenica – Śnieżne Kotły – Petrova bouda – Przełęcz Karkonoska – Celna Droga/Droga na Dwa Mosty – Baszty Skalne – Droga pod Reglami – Szklarska Poręba.

SAMSUNG

SAMSUNG

Wyszło niecałe 40 km. Miało być trochę miej, ale szlaki są tak niewyraźnie oznakowane… ;)  Dzięki temu byłem tam gdzie pewnie nigdy bym nie dotarł. Było pięknie! I ten śnieg po kolana ;)

Jeśli chcecie opracować trasę w górach, polecam: www.mapa-turystyczna.pl

Pamiętajcie także by zawsze w góry zabierać ze sobą „papierową” mapę!

SAMSUNG10923233_811898548884885_416069930951014963_n

Wycieczkę biegową zakończyłem w knajpie Niebo w Gębie (na obiad w pensjonacie nieco się spóźniłem), gdzie zjadłem (dają tam wielkie porcje) zupę pomidorową i kotlet serowy. Zdrowe, niezdrowe? Pyszne!

Popołudnie spędziłem na odpoczynku, czyli leżenie, czytanie, spanie ;)

Poniedziałek 16 lutego

Dzień po wycieczce biegowej przyszła pora na kolejną porcję WB w przedpołudniowej sesji treningowej. Ponieważ pogoda dopisywała, nie chciało się wracać do pensjonatu… ale co zrobić.

Popołudniowy trening zakładał 70 minut rozbiegania. Wykorzystałem go do odwiedzenia Jakuszyc, chyba byłem tam po raz pierwszy zimą… Ale z pewnością nie ostatni ;)

Opisywać szczegółowo trasy nie będę, bo to trzeba zobaczyć na własne oczy!

Wtorek 17 lutego

SAMSUNGPogoda nadal dopisywała. Słońce, kilka stopni w plusie. Pierwszy raz spodenki ¾ ;) Pierwszy trening zrealizowany jako Dł. Interwały w postaci 2 minutowych odcinków. Dosyć mocne i szybkie bieganie. 

Kolejny wolny czas po południu spędziłem w łóżku czytając książkę – Maratończyk – polecam! Potem obiad, znowu książka i trening nr dwa.

Popołudniowa jednostka to siła biegowa, nieco inna, bardziej okrojona niż ta, którą robię w Poznaniu. Ale to nie oznacza że nie dała mi w kość ;)

Wieczorem oczywiście kolacja, łóżko i książka.

Środa 18 lutego

Rozbieganie 120 minutowe? Tak! Była to wspaniała okazja do pobiegania tam gdzie jeszcze się nie biegało. Pogoda niestety tego dnia nie sprzyjała. Brak słońca i mgła. Po śniadaniu i odpoczynku pobiegłem do Jakuszyc, a tam chciałem wbiec na zielony szlak w kierunku Hali Szrenickiej (pierwsza część biegu Zimowy Ultramaraton Karkonoski). Ale gdzie on jest? Żadnych drogowskazów, oznaczeń. Zapytałem pana parkingowego którędy na „mój” szlak. Niestety ten pan nie wiedział, chociaż pomógł, kierując mnie do wypożyczalni sprzętu. No tak, specjaliści od biegówek, obeznani w terenie, powinni wiedzieć co, gdzie i jak. Ale nie! Nie wiedzą dokładnie, a jeśli ten szlak w ogóle jest, to na pewno zasypany i nie przebiegnę… I w tym momencie wiedziałem, że znajdę szlak i przedrę się przez niego. Tak też się stało.

Odchodził za leśniczówką, słabo oznakowany (dopiero po stu metrach pojawił się pierwszy znacznik). Trasa wyglądała po japońsku, czyli „jako tako” ;) Ktoś jechał na biegówkach, szedł lub biegł. W miarę ubita ścieżynka. Póki trzymałem się jej, to nogi zapadały się do kostek, jeśli nogę postawiłem tuż poza ścieżką, wpadałem do połowy łydki lub po kolana w śnieg. Choć byłem na zielonym szlaku, tak jak planowałem, cały czas z niepewnością patrzyłem w przód. Nigdy nie byłem w tym miejscu i nie byłem pewny czy to na pewno zmierzam w dobrym kierunku. Postanowiłem jednak, że będę parł do przodu puki się da. I to było słuszne. Co jakiś czas zatrzymywałem się, by nasłuchiwać odgłosów innych turystów (głównie chodziło mi o narciarzy szusujących na Hali Szrenickiej) i kiedy rzeczywiście zacząłem ich słyszeć, upewniło mnie to,  że jestem na dobrej drodze. Po jakimś czasie na moim szlaku pojawił się pierwszy drogowskaz 1,6 km do Hali Szrenickiej. Teraz byłem pewny, że się nie myliłem.

Warunki nieco się pogorszyły. Zapadałem się nieco mocniej w śniegu ale widoki rekompensowały wysiłek. Na szlaku przeskakiwałem kilka strumyków przykrytych warstwą śniegu i lodu, co sprawiało mi radość. Wreszcie dotarłem do Hali. A tam taka mgła, że praktycznie nic nie widać, może na 30-40 metrów. Na szczęście nie miałem w planach piąć się w górę, tylko zbiec w dół do Szklarskiej. Tak też zrobiłem. Popędziłem w dół czerwonym szlakiem.  Momentami rozpędzałem się sporo poniżej 3 min/km… ach, gdyby to to było na płaskim ;) Po 8 minutach byłem już przy Wodospadzie Kamieńczyk. Od tego momentu musiałem niestety zwolnić. Było strasznie ślisko, wolałem nie ryzykować wywrotki. Po najstromszym odcinku wróciłem do szybszego biegu, niestety w „towarzystwie” końskich odchodów porozrzucanych na drodze  przez „górali”. Może i to nawóz naturalny, ale z pewnością uroku przyrodzie nie dodaje…

Popołudniowy trening to już szybkość (Sz). Przebieżki wykonywałem na odcinkach o 110 m. Mimo pierwszego treningu dość zamulającego nogi, trening nr dwa wyszedł całkiem przyjemnie i lekko.

A wieczorem… Leżenie… ;)

Czwartek 19 lutego

Rano wybrałem się na wytrzymałość biegową. Piękna słoneczna pogoda. Aż chce się biegać! Na ten trening pobiegłem na drogę przy chucie, tą świeżo odkrytą i bardzo polubioną przeze mnie. Dobiegłem do Jakuszyc. Na polanie wyrównany śnieg, trochę ludzi jeżdżących na nartach lub sankach/jabłuszkach. Bardzo fajne tereny. Wróciłem tą samą drogą. Biegnąc jednak z Jakuszyc do Szklarskiej można rozwinąć większa prędkość, ponieważ w kilku miejscach zbiega się z niewielkich wzniesień. Po treningu czas na obiad, pracę przy komputerze no i drzemkę, bo po południu zaplanowany miałem trening siły biegowej.

Drugi trening w ciągu dnia to wspomniana SB. Choć, jak wiadomo, trenując w górach praktycznie ciągle wbiegamy lub zbiegamy ze wzniesień lub górek, w moim przypadku warto było także wykonać trening siły biegowej. Na układ siły składały się: podbieg, podskoki z nogi na nogę, wieloskoki i zbieg z górki. Wykonywałem dziesięć powtórzeń. Nie byłem na tym treningu sam… Towarzyszyły mi sarny, które „czaiły” się na resztki jedzenia (pewno obierki) wyrzucone z pobliskiego przedszkola. Trochę ten trening dał mi do wiwatu. Nogi miały już „nabiegane” sporo km , łydki obolałe od trzech dni… Ale mimo wszystko udało się zrealizować całkowicie założenia. Wieczorem po kolacji wybrałem się jeszcze na spacer do centrum miasta na małe zakupy i doposażenie się przed wycieczką biegową.

Piątek 20 luty

Zapowiadał się piękny dzień. Od rana świeciło słońce, a chmur nie było widać. Po szybkim śniadaniu spakowałem się na wycieczkę biegową. Zabrałem ze sobą mini batoniki i żele energetyczne, oprócz tego jeszcze kanapkę i izotonik wlany do bukłaka.

Ruszyłem nieśpiesznie marszem. Obrany szlak piął się pod górę, więc wolałem oszczędzać nogi. Jeszcze nigdy tą trasa nie szedłem, więc byłem ciekaw co mnie czeka. Jak się okazało wybrałem bardzo dobrze,  bo widoki były z każdym krokiem piękniejsze. Całą panoramę, od Śnieżki do Szrenicy było rewelacyjnie widać z Wysokiego Kamienia. Byłem tam pierwszy raz, ale od razu polubiłem to miejsce. Piękne widoki oraz sympatyczne otoczenie, w tym schronisko przypominające mi chatkę Hagrida z Harego Pottera ;) Po chwili podziwiania widoków ruszyłem dalej czerwonym szlakiem w kierunku Polany Izerskiej. Szlak był przetarty, ale tylko w formie wąskiej ścieżki, nie przeszkadzało to jednak w swobodnym biegu. Na szlaku praktycznie pusto. Dopiero po jakimś czasie napotkałem biegacza, który także zaplanował wycieczkę w Górach Izerskich. Jednak wybrał inna drogę swojego biegu  (miałem zamiar nią wracać). Biegłem więc dalej sam, co mi odpowiadało.

Cisza, spokój i piękne widoki. Dobiegłem w ten sposób do Zwaliska, gdzie trochę wiało, jednak po chwili wbiegłem do lasu i znów zrobiło mi się ciepło. Od tego momentu biegłem już szeroką, ubita drogą przygotowaną dla narciarzy. Jednak nie długo. Mój szlak (cały czas czerwony) odchodził w prawo, była to znów ścieżka, możliwe, że tego dnia jeszcze nie przetarta przez nikogo. Jednak nie stanowiło to problemu, bo śnieg nie padał od ponad tygodnia. Ścieżka była wąska i momentami zapadałem się po kostki w śniegu, nie przeszkadzało mi to jednak i czerpałem radość z każdego kroku. Biegłem tak aż dotarłem do Przedniej Kopy, skąd rozpościerał się bardzo ładny widok na Izery. Można było zobaczyć którędy następnie trzeba będzie biec.

Moim kolejnym przystankiem była Polana Izerska. Tam zaczęła się „cywilizacja”, znaczy się spotkałem ludzi. Nawet TVP kręciło jakiś materiał, ale o czym dokładnie nie dosłyszałem… Po krótkim postoju ruszyłem dalej, tym razem już niebieskim szlakiem w kierunku Hali Izerskiej. Biegło się bardzo dobrze, bo było z górki, droga była szeroka i wyrównana a do tego poruszałem się w kierunku słońca ;) Szybko dobiegłem do Chatki Górzystów. Schronisko to bardzo miło mi się kojarzy, a dokładnie z pierwszą wizytą w Izerach z Tatą. Było to w lecie i jedliśmy jajecznicę :) Zapadło mi także w pamięci to, że w tych okolicach praktycznie nie ma ludzi.

W schronisku wypiłem herbatę, zjadłem kanapkę, żel i ciasto. Dzięki temu trochę się wzmocniłem,  bo już odczuwałem zmęczenie. Po tej przerwie ruszyłem dalej (czerwonym szlakiem) w kierunku schroniska Orle. Dotarłem tam całkiem szybko, bo szlak był bardzo dobrze przygotowany i biegło się dobrze. Przy schronisku skręciłem w lewo, trzymając się cały czas czerwonego szlaku. W związku z dużą ilością narciarzy szlak był równy i szeroki co sprzyjało szybkiemu biegowi. Pokonując po drodze wzniesienia i zbiegi dobiegłem do Polany Jakuszyckiej. W pełnym słońcu wygląda super. Oznaczone trasy narciarskie, wyrównany śnieg… Biegać, ślizgać się i cieszyć piękną zimą ;)

Z Jakuszyc ruszyłem bardzo dobrze znana mi drogą (biegałem ją często przez ostatni tydzień, stała się moją ulubioną) w kierunku Walońskiego Kamienia (przebiegająca obok Bagniska), potem wzdłuż torów kolejowych do PKP Szklarska Poręba – Huta i dalej do centrum Szklarskiej.

Wycieczkę zakończyłem z przebiegniętymi 38 kilometrami. Było pięknie! Podsumowując, moja trasa wyglądała tak:

Szklarska Poręba – Wysoki Kamień – Zwalisko – Przednia Kopa – Szerzawa – Polana Izerska – Chatka Górzystów – Schronisko Orle – Polana Jakuszycka – Waloński Kamień – PKP Szklarska Poręba-Huta – Szklarska Poręba.

Bardzo polecam tę trasę. Widok z Wysokiego Kamienia przy dobrej pogodzie jest naprawdę piękny! A jeśli chcesz pobiegać w ciszy, to w Izerach właśnie ją znajdziesz.

Niestety telefon zastrajkował i miałem problem by zrobić zdjęcia… Ale dzięki temu mam powód by wrócić jeszcze kiedyś na ten szlak ;)

Po powrocie z wycieczki zjadłem obiad trochę odpocząłem i udałem się na mini odnowę, na którą złożyła się sesja w saunie i powolne pływanie na pływalni.

Po takiej regeneracji już tylko można było położyć się na łóżku i odpoczywać, czekając na sen ;)

Sobota 21 luty

Czas powrotu nastał. Ale nim wpakowałem się do pociągu, wybrałem się na ostatni trening, tym razem przed śniadaniem. Powtórzyłem jednostkę z długimi interwałami.

Po śniadaniu dokończyłem pakowanie i oczekiwałem na godzinę odjazdu pociągu. Na szczęście nie żegnałem się z górami na długo –  czekała już na mnie Czarna Góra, którą miałem odwiedzić nazajutrz. 

Comments are closed.