Poznańskie 42 km i 195 m

Październik to tradycyjnie miesiąc, w którym odbywa się maraton w Poznaniu. Dokładnie 11 dnia miesiąca blisko 6 500 zawodników stanęło na starcie 16. już edycji jednego z największych maratonów Polski. Wśród biegaczy byłem i ja.

12096561_937229109685161_8261007195620330888_nStart na królewskim dystansie liczącym 42 km i 195 m to zwieńczenie długich przygotowań, mozolnych treningów oraz setek pokonanych kilometrów.  Z jednej strony jest się bardzo radosnym i pozytywnie nastawionym do startu, z drugiej jednak, odczuwa się strach, zdenerwowanie i niepewność. Obawa, że podczas biegu mogą przydarzyć się problemy żołądkowe, kolki, skurcze i różnego typu nieoczekiwane problemy sprawiają, że maratończycy traktują go wyjątkowo. Jest to swojego rodzaju święto, bo oprócz tych nieprzyjemnych elementów, które mogą się pojawić podczas biegu, są także obecne pozytywne emocje, dla których warto brać udział w takich wydarzeniach. Wspaniały doping kibiców, oprawa muzyczna i medialna, rywalizacja, medal na mecie i możliwość zawarcia nowych znajomości powoduje, że coraz więcej osób startuje w biegach masowych, w tym maratonach.

Dla mnie poznańska impreza była 13. maratonem w życiu i 8. w stolicy Wielkopolski. Dzień, na który przypadł start był bardzo ładny, choć chłodny. O godzinie 9:00 wyznaczającej start, termometr pokazywał ok. 7 stopni Celsjusza. Niestety obecny był także wiatr, który przeszkadzał znacząco podczas biegu.Od startu trzymałem się założonego tempa, pozwalając by bardziej narwani zawodnicy mnie wyprzedzali. Powoli kształtowała się około 8. osobowa grupa. Był w niej między innymi Piotr Hercog, czołowy polski biegacz górski, który postanowił sprawdzić swych sił w maratonie. Ja jednak stworzyłem „sojusz” z Adamem Chudzickim, który jest organizatorem m.in. lubońskiego Biegu Niepodległości.

Ok. 7. km czekał  na mnie brat z żoną i córką, którzy mi dopingowali. Kilometr dalej spotkałem Paulinę, która miała przygotowany bidon z ciepła wodą, której się napiłem. Nie chciałem zbytnio korzystać z punktów ustawionych przez organizatora. Napoje znajdujące się na nich były zimne, co po ich wpiciu mogło niekorzystnie wpłynąć na mój organizm. kilka metrów za Paulina stał i kibicował mi mój dziadek, jedna z nielicznych osób chyba zawsze obecnych podczas moich poznańskich maratonów.

mpo15_01_mta_20151011_093348

Biegnąc razem z Adamem wspieraliśmy się na trasie prowadząc na zmianę bieg. Współpracowaliśmy tak do ok. 25 km. Potem zostałem sam. Adam niestety został za mną, jak się potem okazało z powodu skurczy, które uniemożliwiły mu ukończenie biegu. Mnie, choć się tego obawiałem, takie nieprzyjemności ominęły na całym dystansie. Tak więc kolejne kilometry musiałem biec sam, co nie jest komfortowe szczególnie podczas tak długich dystansów.

mpo15_01_lks_20151011_105425_1

Po kilku kilometrach dogonił mnie Piotr Hercog. Biegliśmy razem kilka kilometrów. Pojawiła się też Paulina, która od Ronda Śródkatowarzyszyła mi na rowerze. Piotrek biegł z taką łatwością jak by był na treningu… Ja niestety coraz bardziej odczuwałem trudy biegu i moje tempo zaczęło spadać. Musiałem kontynuować bieg samotnie. Paulina musiała mnie również opuścić w związku z brakiem możliwości poruszania się rowerem wzdłuż trasy biegu.  Zostało mi 10 km do mety, które są najtrudniejsze. Organizm się buntuje i ciężko jest się zmotywować do wysiłku. Trzeba szukać sposobów by oszukać mózg i mimo przeciwności walczyć do końca. Na 5 km przed metą trasa biegu poprowadzona została przez Stadion Miejski. Niestety w związkuz niekomfortową miękką nawierzchnią, po której biegłem oraz wieloma ostrymi zakrętami ten punkt trasy nie przypadł mi do gustu. Po opuszczeniu stadionu czekało mnie pokonanie 4 km prostego odcinka prawie aż do samej mety i to pod wiatr. Mimo to udało mi się wyprzedzić jeszcze kilku zawodników. Na 3 km przed metą, przy trasie czekał na mnie trener, który powiedział bardzo motywujące słowa: „Wyglądasz jak byś wracał z imienin od ciotki! Zmęcz się trochę!”. A ja przecież w środku czułem się okropnie zmęczony… Jednak gdy jest się coraz bliżej mety, sił jakby było coraz więcej, łatwiej jest się zmobilizować. Przede mną była już ostatnia ok. 200 metrowa prosta, której zwieńczeniem była meta usytuowana na Międzynarodowych Targach Poznańskich.

mpo15_01_mz_20151011_114710_1

Widzę zegar i mijające sekundy. Przyśpieszam by nie zdążyły zamienić się w kolejną minutę. Wpadam na metę po 2 godzinach 45 minutach i 54 sekundach. Zajmuję 36. miejsce, choć bardzo możliwe, że to miejsce się zmieni (pisząc ten tekst organizator maratonu podał do wiadomości, że jeden z biegaczy zajmujących miejsce w pierwszej czwórce był pod wpływem zakazanych środków dopingujących, za co grozi oczywiście dyskwalifikacja). Na mecie kładę się by odpocząć. Podchodzi do mnie dyrektor maratonu – Łukasz Miadziołko – i pyta, czy wszystko jest ok. Odpowiadam, że tak, tylko chwilkę chcę poleżeć ;)

12074724_937454376329301_4425074223440409824_n

Po chwili próbuję wstać, jednak przy zginaniu nóg łapią mnie potworne skurcze. Skręca mnie z bólu, odwracam głowę. Widzę jak biegną do mnie ratownicy medyczni, pomagają wstać i prowadzą do namiotu, gdzie chwilę się rozciągam. Już jest dobrze mogę spokojnie iść, ale na wszelki wypadek idę na lekko wyprostowanych nogach ;)

Bez tytułu

Po odebraniu depozytu udałem się na masaż. Czekam na swoją kolej w przyjemnych warunkach, leżę na łóżku jakiejś firmy, która w ten sposób się reklamuje. Sam masaż bardzo dobrze przeprowadzony. Następnie biorę prysznic i idę na metę, by czekać na resztę zawodników For Run Team. 

12087287_937229263018479_8697685287170081134_o

Mój czas zagwarantował mi tytuł Mistrza Polski Drużyny Szpiku, grupy która propaguje krwiodawstwo i krwiolecznictwo.

Teraz czeka mnie jeszcze jeden start w zawodach. Będzie to bieg na dystansie 10 km podczas Biegu Niepodległości, który odbywa się w Warszawie. Po tym starcie zakończę sezon i rozpocznę okres roztrenowania :)

Comments are closed.