Marzec rozpoczął się dla mnie niezbyt ciekawie. Ból zatok był tak silny, że bez wizyty u lekarza się nie obyło. Okazało się, że mam także zapalenie ucha… Musiałem zacząć przyjmować antybiotyk. Oczywiście o bieganiu mowy nie było. Przez pierwsze dni nie ruszałem się z łóżka.
Po 5-6 dniach zacząłem się trochę ruszać w domu. Robiłem ćwiczenia ogólnorozwojowe i jogę. Choć trochę chciałem wzmacniać swoje ciało, tak by po powrocie do treningów biegowych być przygotowanym mięśniowo.
Niestety choroba to był wyrok na moich zaplanowanych startach. Miałem wystartować w Maniackiej Dziesiątce, ale zostałem zmuszony do odsprzedania pakietu. A chciałem w niej walczyć o życiówkę… Ale to właśnie tego dnia, gdy odbywała się Maniacka, po 2 tygodniach bez biegania, wykonałem pierwszy trening. Najpierw jednak, na otarcie łez, kupiłem sobie nowy zegarek, potem zawiozłem Paulinę i Andrzeja na start Maniackiej, by następnie podjechać do mojego partnera Red Oak i tam na bieżni mechanicznej zrobić trening, a także przetestować swój zakup
Trening rozpocząłem mniej więcej w tym samym czasie gdy nastąpił start zawodów, w których miałem wystartować. Biegnąc więc na bieżni, widziałem przez okno wszystkich biegaczy pokonujących pierwszy kilometr dychy. Rozbieganie, które wykonałem trwało 45 minut i w tym czasie zrobiłem 10 km. Byłem więc zadowolony, bo nie było ze mną tak źle.
Kolejne dni to również rozbiegania. Trzeba było wejść stopniowo w trening. Jednak z dnia na dzień czułem się coraz lepiej, a i treningi pokazywały, że mimo 2 tygodniowej absencji, moja forma dużo nie spadła. Pojawiły się więc treningi bardziej wymagające…
Z trzech zaplanowanych startów, tylko jeden wydawał się być realny. Zrezygnowałem ze wspomnianej Maniackiej Dziesiątki i Półmaratonu Leszno. Szansa na start pozostała przy Maratonie Dębno. Jednak 3 tygodnie to mało by w pełni być gotowym na maraton. Nim przyszedł na niego czas, tydzień wcześniej odbywał się Poznań Półmaraton, podczas którego organizowałem strefę kibica.
Na miejsce dopingu wybrałem 11 km trasy biegu, gdzie znajdował się podbieg. Dzięki zaprzyjaźnionemu Schronowi Kultury Europa do wspierania biegaczy miałem udostępnione głośniki i mikrofon, tak więc było głośno Jednak nic by z tego nie wyszło bo był potrzebny prąd. Całe szczęście jeden z właścicieli domu znajdującego się w pobliżu trasy „pożyczył trochę prądu” bez mrugnięcia okiem. Potrzebowałem jednak jeszcze przedłużacz, ok 100 m… Z pomocą przyszedł Łukasz z Plus-Timing, zaprzyjaźnionej firmy mierzącej czas na zawodach. Miałem więc wszystko by wspierać zawodników Oprócz mnie z For Run Team była Paulina i Kasia. Wspierała nas moja mama, Pauliny rodzice i siostra. No i oczywiście inni kibice wyczekujący na swoich biegaczy. Zabawa była bardzo fajna! Trzeba będzie częściej coś takiego robić
W marcu udało się też ruszyć pełną parą z otwartymi treningami For Run Team oraz z Treningami przygotowującymi do Wings for Life World Run – Poznań. Odwiedziła nas nawet telewizja!
W tygodniu poprzedzającym start w maratonie pojawiły się 2 dni niedyspozycji (przemęczenie?) i z treningów zrezygnowałem. Byłem jednak dobrej myśli! A to co wydarzyło się dalej, to już Kwiecień