W Obornikach 20 sierpnia organizowany był bieg RunCross Race, który organizowali chłopacy ze SPORTANa. Byłem tam jako ambasador biegu, co wiązało się także z przeprowadzeniem rozgrzewek przed startami biegów na 5 i 10 km. Oprócz mnie pojechała Paulina i Andrzej, którzy pełnili rolę fizjoterapeutów i wystawili swoje kozetki, by dać wytchnienie mięśniom biegaczy kończącym bieg. Dołączyli do nas także moi rodzice. Tak więc For Run Team i Fizjo Activ byli razem w akcji
Nie maiłem jednak w planach startu w tych zawodach. Na sobotę miałem zaplanowany rozruch przed niedzielnym mocnym treningiem. Jednak stwierdziłem wraz z Andrzejem, że bieg jest poprowadzony w tak atrakcyjnym terenie (trasa motocrossowa), że szkoda byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Decyzja zapadła na ok. 40 minut przed startem… Wiedziałem, że jeśli nie pobiegnę sam to raczej nie poniosą mnie emocje i zachowam spokojne tempo. Takie jak na rozruch przystało Pilnować tego miał Andrzej.
Nim jednak do startu doszło poprowadziłem wcześniej wspomniana rozgrzewkę. Słońce mocno operowało nad naszymi głowami, jednak kilka ćwiczeń ogólnorozwojowych zawsze się przyda, szczególnie, gdy ma się biec po trasie składającej z podbiegów, zbiegów, kamieni, piachu i drewnianych bali.
Startujące osoby zostały podzielone na dwie tury, tak by każdy mógł pokonać komfortowo cały dystans. Ja z Andrzejem oraz z moim tatą (zapisał się na bieg dużo wcześniej niż my), startowaliśmy w drugiej turze. Tak więc na staracie stanęły trzy niebieskie koszulki.
Ruszyliśmy ok. 5 minut po pierwszej turze. Po pierwszym podbiegu uplasowaliśmy się z Andrzejem na 5-6 pozycji, ojciec kilka osób za nami. Rozmawiając pokonywaliśmy kolejne przeszkody. Największym „problemem” okazał się rów z wodą. Zarówno Andrzej jak i ja miał tylko jedną parę butów, co zmusiło nas do przejścia obok mokrej przeszkody. Nakłoniła nas do tego perspektywa chodzenia całego dnia w mokrych butach. Po rowie było trochę kamieni, kilka hopek oraz większych i mniejszych podbiegów. Jak się okazało początek był najbardziej wymagający, skumulował w sobie sporo wymagających przeszkód.
Biegliśmy z Andrzejem cały czas obok siebie, ewentualnie jeden wychodził na prowadzenie, gdy było węziej. Rozmawialiśmy, komentowaliśmy nasze wrażenia z trasy, dopingowaliśmy wyprzedzanych zawodników (z pierwszej tury). Zabawa była bardzo dobra.
Po wspomnianym etapie z przeszkodami, nastąpił bieg po polnej drodze obok Warty. Poczułem się prawie jak na Dębinie, lasku w Poznaniu, gdzie wykonuję znaczną ilość moich biegowych treningów. Było naprawdę fajnie!
Po w miarę płaskim odcinku (były oczywiście małe podbiegi) nastąpiło kilka wymagających, bo dość stromych podbiegów jak i zbiegów. Były to min. nasypy dla motocrossowców, których pokonanie wymagało trochę siły, a może i w niektórych przypadkach odwagi.
Zaczęliśmy powoli zbliżać się do mety, w każdym razie widzieliśmy ją w oddali. By się do niej dostać musieliśmy jednak pokonać jeszcze kilka nasypów, a na jednym z nich organizatorzy dali do wyboru ześlizg lub zbieg. Wybrałem pierwszy wariant, jednak niezbyt mi się udał. Andrzej zjechał jako pierwszy i gdy ja znalazłem się na dole był kilka kroków przede mną. Krzyknął, że to już chyba koniec i ruszył w kierunku mety. Pobiegłem za nim i na metę wbiegliśmy razem uzyskując ten sam czas, 22:37. W klasyfikacji generalnej dało to nam 5 (Andrzej) i 6 (ja) miejsca. Ojciec przybiegł tylko jedna osobę po nas, uzyskując czas 23:15.
Po zakończonej rywalizacji wszyscy dzielili się swoimi wrażeniami. Skorzystałem oczywiście z masażu, ciesząc się, że wystartowałem na dystansie 5 km. Osoby startujące na 10 km pokonywały tę pętlę dwukrotnie, co niejednego zawodnika zapewne wykończyło. Bieg bardzo mi się spodobał, bo choć można by się spodziewać wielu „dziwnych” przeszkód, jak podczas „biegów” typu Runmagedon, nie było ich. Zakwalifikowałbym tę imprezę do biegów przełajowych bardzo wymagających.
W przerwie między biegami na 5 i 10 km odbył się pokaz pokazy bikejoringu oraz motocrossu.
Bikejoring jest dyscypliną sportu zaprzęgowego rozgrywaną na dystansach sprinterskich, w której jeden lub dwa psy ciągną rower połączone z nim liną z amortyzatorem. Pokaz wykonał Kajetan Jasiczak, wielokrotny medalista Mistrzostw Europy i Świata.
To był dobrze spędzony czas!