Rozbieganie na Biebrzy

Okres Świąt Wielkanocnych to czas rodzinnych spotkań. W moim przypadku nie było inaczej. Wraz z Pauliną wyruszyliśmy na Podlasie, by odwiedzić jej babcię. A, że to piękne tereny…

Na Wielką Niedzielę miałem zaplanowane rozbieganie. Chciałem to wykorzystać, by pobiegać w fajnym terenie. Praktycznie od początku, oglądając mapę, moje oko zatrzymało się na zielonej plamie z napisem Biebrzański Park Narodowy. Trochę wiedziałem co te tereny mają do zaoferowania. Kilkanaście lat temu byłem tam na wakacjach.

4448

Decyzja więc zapadła. Jedziemy ok. 40 km, by w największym parku narodowym w Polsce zrobić trening. Sama jazda sprawiała już przyjemność. Świeciło słońce, a za oknem były ładne widoki i dziesiątki bocianów. A rano jeszcze sypał śnieg.

6004

Zaparkowaliśmy samochód w przy Leśniczówce Grzędy, gdzie również jest możliwość wynajęcia pokoi lub skorzystania z pola namiotowego. Przywitał nas lis. Chyba nie wściekły, tylko „w pół” oswojony. Być może był on rezydentem Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt, który znajduje się właśnie w Grzędach.

WP_20170416_15_38_42_Pro  WP_20170416_15_55_24_Pro  

Włączyliśmy zegarki i ruszyliśmy czerwonym/niebieskim szlakiem. Nie zdążyliśmy się dobrze rozpędzić i wchodziliśmy po schodkach na taras widokowy, z którego można obserwować zwierzęta, które wracają do zdrowia po np. wypadkach. Nam udało się wypatrzeć łosia. Wycieczka nim się na dobre zaczęła już była udana ;)

WP_20170416_16_01_15_Pro

Po napatrzeniu się na łosia pobiegliśmy dalej i skręciliśmy w lewo gdzie już samotnie biegł szlak niebieski. Bardzo urokliwa ścieżka prowadziła do kładki z tarasem na Czerwonym Bagnie. Następnie biegliśmy po kładce położonej na podmokłych terenach. Był to całkiem spory odcinek, na którym były ulokowane ławki – dobra opcja gdy ktoś się zmęczy lub chce w ciszy pokontemplować :)

IMG_20170416_161113

WP_20170416_16_19_51_Rich

WP_20170416_16_17_11_Rich

Znaleźliśmy się na skrzyżowaniu szlaku niebieskiego z czerwonym. Ruszyliśmy tym razem czerwonym, by wracając, zmierzyć się z niebieskim. Droga szeroka, szutrowa. Biegnie się dobrze. Po prawej stronie z lasu wychodzi szlak niebieski, który się tu kończy/zaczyna. My jednak biegniemy dalej czerwonym. Skręcamy jeszcze w lewo w zieloną ścieżkę edukacyjną. Znów drewniana kładka i bagna. Jest super! Tylko trzeba uważać bo ślisko.

WP_20170416_16_43_19_Rich

Pod stopami zaczyna się robić jeszcze bardziej miękko. Pojawił się piasek. Teren wydmowy. Oko zaczyna się cieszyć, jest fajny klimat. Biegnę nieco przed Pauliną.

WP_20170416_16_46_09_Rich

WP_20170416_16_47_39_Pro

Po prawej stronie jest wydma. W oddali widzę taras widokowy, a przy nim konia. Myślę, że ktoś przyjechał na nim. Jednak po chwili widzę, że nie jest osiodłany… Może ktoś zdjął siodło, żeby dać odpocząć zwierzęciu. Zawracam i dobiegam do Pauliny i razem dobiegamy do tarasu. Okazuje się, że koń to dziki Konik Polski. W parku prowadzona jest Hodowla Zachowawcza Konika Polskiego. Ostrożnie podeszliśmy więc do zwierza ;)

WP_20170416_16_56_53_Rich

Okazało się jednak, że konik jest towarzyski… Podążał za nami i podbiegał do nas. Nie było to komfortowe. Próbowałem więc go odstraszać. Po ucieczce po wydmach i krzakach, dając kilka rytmów, zwierz odpuścił. Mogliśmy w spokoju podążać dalej. Ukazała nam się wieża widokowa, nasz cel (GPS pokazał 9 km).

WP_20170416_17_09_04_Pro

Z wieży można było podziwiać ładną panoramę. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć łosie, wilki, konie lub inną zwierzynę. Trzeba jednak być o odpowiedniej porze dnia (np. wczesny ranek). My byliśmy ok. 17 godziny – nic więc nie widzieliśmy, lub nie wiedzieliśmy, że widzimy ;)

Trzeba było jednak wracać – biec dalej. Musieliśmy pokonać tę samą trasę co w pierwszą stronę. Szlak czerwony idący dalej mógł być podmokły o tej porze roku, więc nie ryzykowaliśmy. Chociaż perspektywa ponownego spotkania się z natrętnym koniem szczególnie Paulinie nie przypadła do gustu.

WP_20170416_17_01_57_Pro

WP_20170416_17_20_47_Rich

Ruszyliśmy więc w drogę powrotną. Uważając na konia, który skubał trawę na ścieżce, przemykaliśmy się po wydmie (kilkadziesiąt metrów od zwierza). Ale… Zauważył nas i obserwował bacznie. Staraliśmy się chować i poruszać w przód. Gdy schylił łeb oddaliliśmy się jeszcze bardziej i ruszyliśmy biegiem. Myślałem, że już go nie zobaczymy , jednak gdy zwolniliśmy i odwróciłem głowę, zobaczyłem skubańca. Stał na wydmie i patrzył na nas. Po chwili zaczął biec w naszą stronę. Próbowałem go przegonić. Udało się, ale zaczął podskakiwać. Paulina w tym czasie oddalała się i nie widziała co wyprawia. Może lepiej :) Ja powoli zacząłem oddalać się od niego, a gdy schowałem się za górką  ruszyłem biegiem by uciec natrętowi. Na szczęście udało się. Już konika więcej nie spotkaliśmy. Trzeba jednak przyznać, że co jakiś czas przez 1-2 km oglądaliśmy się jeszcze za siebie.

WP_20170416_17_53_41_Rich

V__4DD9

WP_20170416_16_37_44_Rich

Dalsza cześć drogi powrotnej minęła spokojnie. Podążaliśmy czerwonym szlakiem, aż do parkingu. Oczywiście po drodze cieszyliśmy oczy ładnymi widokami, a uszy napawaliśmy ciszą. Łącznie wyszło nam 18 km.

WP_20170416_17_27_48_Rich

Podsumowując:

- Gorąco polecamy te tereny do biegania. Nie są one wymagające – płaskie. Jeśli ktoś nie biega lub chce mieć eskortę na rowerze, to nie problem. W Leśniczówce Grzędy można wypożyczyć rowery.

- Dojazd już sprawia frajdę. Po zjeździe z głównej drogi, poruszać się trzeba szutrowym duktem przez las. Jeśli będzie się miało szczęście, można jeszcze siedząc w samochodzie zobaczyć wilka lub łosia.

- Teren po którym biegaliśmy to tylko mały wycinek Biebrzańskiego Parku Narodowego. Zastanawiamy się więc kiedy tam wrócić. Kto dołączy? :)

Comments are closed.